Wpadła w ręce książeczka mieszkaniowa, pomyślałam więc, że trzeba o niej napisać i być może przywołać wspomnienia oraz nadzieje z nią związane, a młodszemu pokoleniu przedstawić, ten relikt, który ciągle trzymany jest w szufladach, (w milionowych sztukach egzemplarzy), którego szacowana wartość do wypłaty z budżetowej kasy państwa to kwoty idące w miliardy złotych.
Dziś nikt już nie oferuje typowych książeczek mieszkaniowych, a przecież ich koncepcja nie była taka zła. Dziecku, krótko po narodzinach, najbliżsi zakładali dokument, dzięki któremu rodzina zyskiwała motywację, by zacząć zbierać kapitał potrzebny do zakupu mieszkania. Na zachętę można było liczyć na premię, gdy dziecko będzie szło na własne. Intencje były szczytne: zapewnienie łatwiejszego startu w dorosłe życie. Ale wielu czuje się wyrolowanych. Problemy zaczęły się już w wyniku kryzysu gospodarczego z lat 80., ale wtedy system książeczkowy jeszcze sunął siłą rozpędu, bo wyż demograficzny robił klientelę. Załamanie przyszło na początku lat 90. gdy pojawiła się inflacja, która pożarła zaoszczędzone kwoty. Dodatkowo Sejm zdecydował, że przestały być one waloryzowane, czyli ich realna wartość z roku na rok drastycznie malała. Efekt? Zyskały finanse państwa, bo brak waloryzacji, to oszczędności dla skarbu państwa. Wkłady na książeczkach uzyskały wartość symboliczną, a poczucia klęski dopełniła denominacja w 1995 r., czyli ten moment, w którym stare 10.000 zł (PLZ) stało się nowym, jednym, polskim złotym – 1 zł (PLN). Oczywiście, denominacja nie miała wpływu na realną wartość oszczędności na książeczkach, ale ukazała w całej rozciągłości straty, które ponieśli Polacy w wyniku hiperinflacji. To spowodowało, że wiele osób czuje się oszukanych.
Może zatem warto się zastanowić, czym tak naprawdę jest owa książeczka? Choć nikt, nie nazywa jej tak wprost, to ja się pokuszę: jest to swoistego rodzaju, imienny, papier wartościowy i jak każde tego typu rozwiązanie finansowe, ma znamiona ryzyka. To chyba będzie jasne wskazanie dla poszukujących odpowiedzi kto, lub raczej co, ich oszukało w tej nadziei ziszczenia marzenia własnego M za książeczkę. Przyglądając się wysokości wypłacanej premii, która uzależniona jest od wielu czynników (m.in. rodzaj nieruchomości, metraż, cena 1 m2 pow. użytkowej budynku mieszkalnego i wiele innych), trzeba dostrzec nie tylko tajemniczy wzór, ale również potęgowanie ryzyka. Jednocześnie warto zauważyć, że aktualnie wiele warunków kwalifikujących do wypłaty premii, została zniesiona i tym samym powiększyło to możliwości likwidacji książeczki z premią, ale nie powoduje naliczenia premii, w wysokości rekompensującej całe ryzyko oszczędzania latami.
Chcąc samodzielnie obliczyć premię, to wg mnie, największa trudność to zgromadzenie danych potrzebnych do obliczeń. Podstawą jest ogłaszana przez GUS przeciętna cena 1m2 powierzchni użytkowej budynku mieszkalnego na przestrzeni wszystkich lat, obejmujących czas oszczędzania na książeczce. Trudne, ale nie niemożliwe (chyba), trzeba przekopać się przez Dzienniki Urzędowe GUS lub zdać się na prawidłowe wyliczenia, które robi PKO BP.
Sama też mam taką książeczkę, której oczywiście wartość sentymentalna jest niepodważalnie bezcenna. W pamięci mam stanie w kolejce z mamą, by dokonać niewysokiej wpłaty „na książeczkę” u Pani w okienku. Ale postanowiłam sprawdzić jej wartość rzeczywistą. Taką informację przedstawia Bank PKO BP, po uprzednim, kilku tygodniowym okresie oczekiwania. W tym celu należy zgłosić się do dowolnego oddziału ww. banku, który naszą książeczkę zarejestruje i przekaże dalej, do wyliczenia, do centrali. Tutaj muszę podkreślić, że Ci co jeszcze mają książeczki, to powinni dokonać ich rejestracji do końca 2021 r. Wymóg ten powstał niedawno, bo rząd postanowił się doliczyć ilu dokładnie jest jeszcze uprawnionych do wypłaty z książeczek. Ostatnie szacunki wskazują 1 MLN, ale to tylko szacunki, realia mogą być odmienne, z kilku powodów. Część książeczek mogła uleć zniszczeniu. Wiele osób może nie wiedzieć nawet, że rodzice założyli mu książeczkę, więc nawet nie będą szukać. Bez rejestracji oczekiwanie na pieniądze się wydłuży nawet o 12 miesięcy.
Inną, ważna sprawą jest możliwość cedowania książeczki. Czyli zrobienie tzw. cesji praw z książeczki, z jednej osoby na drugą – tylko w gronie najbliższej rodziny, czyli np. z siostry na brata lub z babci na wnuka – w celu „wykorzystania” książeczki. Ale warto wiedzieć, że cedowanie można ułożyć w takim łańcuszku, by finalnie przeszła na osobę nawet niespokrewnioną. Wiąże się to oczywiście z opłatami od każdego cedowania – prowizja banku od każdej cesji to koszt 70 zł dla przepisującego.
Dla starających się o własne mieszkanie lub dom, książeczka to mała, ale jednak, pomoc. Patrząc na średnią wysokość wypłacanych premii, która wynosi około 10.000 zł, to zawsze na kuchnię będzie.